Senna (Senacka) 1955-59 r. (fotowspomnienie)

(wpis z 17.X.2015)

 

   Działo się to około roku 1955. Panienka na rowerze taty jedzie ulicą Senacką w stronę Pospolitej. Nazywa się Elżbieta Choińska (obecnie Radzikowska), a mieszka za uroczym płotkiem po prawej stronie, w długim domu z gankiem i poddaszem, który od czasów przedwojennych stoi do dziś. Na zakręcie ulicy widzimy komórkę z charakterystycznym kominem, przylegającą do domu P. Cygarowskich, a w tle dach budynku już przy Kaśki Kariatydy (Zapolskiej). Za płotem po lewej mieszka właściciel konia i furmanki, p. Matynia. Mała Ela uwielbia wycieczki rowerowe z tatą, zwłaszcza szosą radzymińską przez rozległe łąki do Drewnicy i dalej do podwarszawskich lasów. „Kładłam się na pachnącej ziemi i patrzyłam w płynące chmury. Jakie to były bezpieczne czasy”. Wkrótce dostanie własną damkę, która posłuży jej 40 lat.

   Uliczka Senna w 1959 r.: Ela i jej młodsza siostra. Choć jesienią tonęło się pewnie w błocie, a latem w kurzu, rosnąca na poboczu trawa i zieleń wylewająca się z ogrodów czyniła okolicę bardziej sielską i sympatyczną niż współczesny betonowy „czerwony dywan”.

   Uliczka Senna dzisiaj. Wprawdzie płotki i rozłożyste drzewa zastąpiły siatki, metalowe bramy i iglaki, to ulica nadal pozostała prawdziwym zaciszańskim, sennym i spokojnym zaułkiem. Podobnie jak na sąsiedniej uliczce Kaśki Kariatydy, czy pobliskiej Zastępowej, czy w innych zaułkach choćby czeskiej Pragi- nie zmieściłby się tu chodnik… Grunt, że mieściła się furmanka- główny środek lokomocji a właściwie zarobkowania wielu, wielu Zaciszan tamtych czasów.

Szkoła 84 w 1957 r.

(wpis z 12.X.2015)

1957 r.

  Dzięki uprzejmości pana Kazimierza Przyłuskiego (na zdjęciu drugi od prawej w dolnym rzędzie) możemy zobaczyć, jak wyglądała zaciszańska podstawówka przed blisko półwieczem. Klasa IVa pani Waskowowej (1953-61) stoi przed tzw. barakiem saskim, czyli budynkiem przeniesionym na Zacisze z Ogrodu Saskiego. Stało się to właśnie w roku 1953, gdy pan Kazimierz rozpoczynał edukację.

  Okoliczności sprowadzenia baraku opisuje p. Agnieszka Rembelska: „(…) gdy tylko osiedle włączone zostało w granice Warszawy, mieszkańcy rozpoczęli starania o pozwolenie na budowę nowego budynku szkolnego. W kwietniu 1952 r. do Wydziału Oświaty udała się delegacja zaciszan w składzie: Henryk Brauła, Stefan Madej, p. Ostrowska i Janina Płaskowska. Zapadła wówczas decyzja o przewiezieniu z Ogrodu Saskiego na Zacisze baraku z drewna i cegieł, w którym miały odbywać się zajęcia lekcyjne, aż do momentu wzniesienia nowej, murowanej szkoły. Budynek z Ogrodu Saskiego postawiono na placu szkolnym przy ulicy Blokowej 2, gdzie do 1944 r. mieścił się drewniany budynek szkolny. Od roku 1952 zaciszanie zwozili elementy baraku. Ponieważ grząski teren wymagał utwardzenia i podwyższenia, na plac przy ulicy Blokowej  mieszkańcy przywieźli ponad 10 tysięcy m3 ziemi. Bagnisty grunt utrudniał pracę szoferom, gdyż samochody grzęzły w podłożu. Ziemię z wywrotek z braku narzędzi zaciszanie rozrzucali gołymi rękami. W czerwcu 1953 r. zakończono przygotowywanie terenu, na którym postawiono barak z doprowadzoną do niego wodą bieżącą. Po wykonaniu prac wykończeniowych, do budynku z dotychczasowych sal lekcyjnych przeniesiono sprzęty i pomoce szkolne. We wrześniu 1953 r. zajęcia lekcyjne rozpoczęło 430 dzieci uczących się w 12 klasach” (Agnieszka Rembelska, „Historia Osiedla Zacisze”, praca magisterska obroniona na Uniwersytecie Warszawskim).

    Sprowadzenie baraku pozwoliło na scalenie wszystkich sal szkolnych, mieszczących się dotąd w wynajmowanych pomieszczeniach w trzech miejscach na Zaciszu (patrz: https://zaciszewarszawa.wordpress.com/2016/11/11/100-lat-szkoly/). Na rozpoczęciu roku szkolnego około stu zgromadzonych przyszłych uczniów pierwszej klasy odgórnie podzielono na grupy bez oglądania się na znajomości, sympatie i wysłano do sal. Długi, parterowy budynek miał pośrodku jeden korytarz. Woda była jedynie w pokoju nauczycielskim; uczniowie przynosili ją w wiaderku, gdy np. zaszła konieczność przeprowadzenia eksperymentów na zajęciach z chemii. Latryna („sławojka”) składająca się z dwóch stanowisk dla chłopców i czterech dla dziewcząt znajdowała się na dworzu. Można domyślać się, że zarówno zimą i latem stanowiło to problem (choć zawartość dołków woźny neutralizował karbidem). Trzeba zaznaczyć, że barak wznosił się w miejscu dzisiejszego boiska na wprost wylotu ul. Bogumińskiej. Od strony Radzymińskiej (wtedy Generalskiej), tam gdzie dziś stoi szkoła, znajdowało się boisko i bieżnia. Barak rozebrano w ostatniej fazie budowy nowej „tysiąclatki”, tj. wiosną 1962 r.

   Na zdjęciu po lewej stronie baraku widzimy w tle niski budynek- wg pana Kazimierza „najprawdopodobniej gospodarczy, warsztat  trochę stolarski i mechaniczny, gdzie pan Czernik uczył z pomocą drobnych narzędzi prac ręcznych chłopaków z czwartej klasy”.

   A pani Waskowowa pięknie kaligrafowała cenzurki czyli świadectwa…

  Na fotografii znajdują się m.in.: Krystyna Gromadowska, Waldemar Mościcki, Arkadiusz Krasuski, Bogdan Ostrowski, Sławomir Chibowski, Marysia Cytrynowska, Elżbieta Pałubińska, Ala Gajo. Może ktoś rozpoznał siebie albo krewnego?

Widok całego frontu baraku:

http://nk.pl/#school/44361/231#!viewer=photo/30104014/1

A gdy nie było Lasu Bródnowskiego… Foto-wspomnienie

(wpis z 1.X.2015)

   Pewnego ciepłego, słonecznego dnia, przedwiośniem 1959? (1963?) roku, państwo Zofia i Stanisław Zawadzcy wraz z córką Zofią wybrali się na spacer w kierunku Bródna. Na ul. Kondratowicza postanowili uwiecznić się na tle na wpół podmokłych, na wpół piaszczystych pustkowi, po których niejeden Zaciszanin spacerował z nowo poznaną sympatią, a wcześniej gospodarze ze Starego Bródna kosili trawę i wypasali trzody. I mieli nosa, bo za 50 lat teren ten będzie nie do poznania! Właściciele legendarnego już sklepu warzywnego z Młodzieńczej 3a sfotografowali się gdzieś między ulicami Penelopy a Skierskiego.

    Fotografia z barierki mostku w ul. Kondratowicza (dawnej szosy fortowej) w kierunku pn. Na prawo od pana Zawadzkiego widzimy słup linii wysokiego napięcia, przy którym znajduje się obecnie odłownia dzików (przy narożniku jednostki wojskowej, 250 m od ul. Skierskiego). Z lewej panorama kończy się na wysokości dzisiejszego Carrefoura. W głębi ciągnie się ściana młodego Lasu- wzdłuż linii energetycznej. Fragment Lasu bliżej Zacisza (łąki i pastwiska należące do wsi Stare Bródno) sadzono najpóźniej.

   Dla porównania: obecny widok miejsca, z którego wykonano poprzednie zdjęcia (bariera mostku w ul. Kondratowicza). Ten, kto podjął decyzję o zalesieniu tego terenu, powinien stać tu na spiżowym piedestale! Gdyby pola przetrwały do czasów kapitalizmu, na bank oglądalibyśmy teraz widokówkę pt. „Osiedle Park Leśny”.

Trudno określić miejsce zrobienia zdjęcia- prawdopodobnie gdzieś na wysokości Bohuszewiczówny. Wyrosły nam dorodne te sośniny!

Patrz też: ul. Kondratowicza ok. 1973 r. , ul. Młodzieńcza w 1959 r. 

Zacisze 1987 r.

(wpis z 26.IX.2015)

gaweda_1987 protazego

Ulica Protazego w 1987 r. i dziś (norc.pl).

„Zacisze”

Osiedla domków jednorodzinnych, budowane od połowy lat siedemdziesiątych na zachodnim skraju Zacisza, projektowane przez architektów: Tadeusza Szurgota, Zbigniewa Panka i Teresę Kłębkowską- Reńską, Osiedla należą do Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Społecznego Międzyzakładowego Komitetu Budownictwa Mieszkaniowego i Socjalnego przy FSO i KBM-Wschód.

Zacisze jeszcze dziś zasługuje na swą nazwę. Choć miasto rozrosło się i dochodzi do jego granic wysokimi blokami nowego Targówka, tu nadal jest spokojnie i właśnie zacisznie. Gdy w latach dwudziestych ubiegłego wieku pobudowali tu swój dwór Gumińscy, było nie tylko cicho, ale i dookoła pusto. Tylko drogą na Białystok, Wilno, a dalej na Petersburg gnały co pewien czas dyliżanse pocztowe, a w późniejszych latach i kibitki. Mniej więcej sto lat temu staje się Zacisze dość modną wsią letniskową dla spragnionych powietrza warszawiaków. Tu wyjeżdżały całe rodziny, a pracujący panowie dojeżdżali raz w tygodniu. Częściej nie można było. Taki świat drogi… Komunikacja uległa zdecydowanej poprawie, gdy w 1899 r. uruchomiono linię kolejki wąskotorowej do Marek. Śpiewano wówczas:

Od Warszawy aż do Marek/  Zaiwania samowarek”.

W okresie międzywojennym w tej typowej do tej pory wsi powstała sieć ulic, rozwijało się budownictwo. W 1951 r. Zacisze przyłączono do Warszawy. Sam ten fakt niewiele wpłynął na wygląd osiedla. Wprawdzie powstał tu dom kultury, szkoła, przychodnia, nadal jednak było zacisznie w Zaciszu. I tak w zasadzie pozostało do tej pory, co z pewnością chwalą sobie mieszkańcy.

W drugiej połowie lat siedemdziesiątych pojawiły się na tym terenie ekipy budowlane. Kolonie domków jednorodzinnych powstają na nie zabudowanych do tej pory kawałkach ziemi, należących dawniej do sąsiedniego PGR Bródno. Na północy pobudowała dwa osiedla domków Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa (okolice ul.Penelopy). Spółdzielnia ta, zgodnie ze swą nazwą, jest właścicielem kilku osiedli w centrum Warszawy, ale domki jednorodzinne dla swych członków buduje w różnych dzielnicach, a nawet poza granicami stolicy. W sumie w obu tych osiedlach powstało około 300 domków, a na terenie zwanym Zacisze II, czyli w rejonie ulic Sawy i Warsa, budowa jeszcze trwa.

Trzecie osiedle w południowej części Zacisza buduje dla swych pracowników Kombinat Budownictwa Miejskiego-Wschód i FSO. Wzniesiono je w rejonie ulic Gilarskiej, Rolanda i Samarytanki. Stoją długie rzędy domków szeregowych, są też i osobne, a wszystko w ogródkach, bardzo starannie utrzymanych. Dookoła tu jeszcze plac budowy, wzdłuż ulic – wykopy kanalizacyjne, a za ogrodzeniami – krzewy, kwiaty i wielki porządek. Widać rywalizację poszczególnych właścicieli o to, czyj ogródek jest ładniejszy i bardziej zadbany.

Trzeba życzyć mieszkańcom nowych osiedli, a także i sąsiednich starych domów, by nadal było tu zacisznie, by udało się utrzymać atmosferę letniskowej wsi. Bo trochę jeszcze tej atmosfery tu pozostało.

Źródło: Lech Chmielewski, Przewodnik warszawski, Agencja Omnipress, 1987, s. 152-153. Na zdjęciu pokazano najprawdopodobniej ulicę Protazego; podobny układ szeregowców mają ulice Fausta i Guliwera.

Cytrynowa kiełbasa od Werbanowskiego

(wpis z 19.IX.2015)

 

Franciszek i Zuzanna Werbanowscy

   Franciszek Werbanowski przybył na Zacisze z Różana nad Narwią. W historii osiedla zapisał się prowadzeniem znanej masarni (wytwórni wędlin), której budynek zachował się do dziś przy Radzymińskiej prawie naprzeciwko wylotu Gniazdowskiej (skryty w gąszczu bzu i winorośli). Początkowo pan Franciszek wędliny wyrabiał… w specjalnej misce, a ich smakiem i jakością zdobywał coraz większą renomę, pokonując konkurencję masarzy żydowskich. Jak wspomina wnuk Franciszka, mieszkał on wówczas w Trzypiętrówce.

   Około 1932 r. powstał budyneczek masarni i drewniany domek bliżej skrzyżowania z Łodygową (Ząbkowską), gdzie z czasem w głębi posesji wzniesiono również suszarnię i składzik. Piętrowy dom na tyłach placu stoi na fundamentach dawnej lodowni, która służyła do przechowywania lodu w celu chłodzenia wyrobów. Lód ten pozyskiwano pod koniec zimy na okolicznych stawach, m.in. na „Bateryjkach” przy Lewinowskiej. Od upałów izolował go strop z trocin i metrowej grubości betonu.

kw-135-1936-werbanowski kw-61-1933-werbanowski

1936 r.                                                                                                                               1933 r.

   Masarnia Werbanowskiego zatrudniała 4 uczniów, prowadzonych przez czeladnika Piotra Ostrowskiego. Ten ostatni, przygotowując najlepsze wyroby, strzegł tajemnic receptury, nie pozwalając na obecność jakiejkolwiek osoby. Z tego względu na próżno możemy szukać we współczesnych delikatesach hitów zaciszańskiej masarni: kiełbasy cytrynowej (w rodzaju mortadeli) orazsalcesonu o wzorze kwiatów, misternie ułożonych z żyłek. Kiełbasa cytrynowa zapewne zawdzięczała nie tylko nazwę ale i smak dodatkowi soku cytrynowego lub kwasku. Mogła być żółta dzięki zawartości skórki cytrynowej (frykasy tego typu odtwarzają dziś amatorzy gotowania na swoich kulinarnych stronach). Wędliny, w odróżnieniu od dzisiejszych zdrowe i pozbawione chemii, sprzedawano w firmowym sklepie w Ząbkach oraz na miejscu. Po II wojnie światowej komunistyczne władze nasyłały na wytwórnię liczne kontrole, utrudniając prywatną działalność. Werbanowscy mieli czworo dzieci, córka Jadwiga wyszła za mąż za wspomnianego czeladnika Ostrowskiego. W 1956 r. Franciszek Werbanowski zmarł w wyniku wylewu (przeżywszy 68 lat). Przez jakiś czas wędliny na własne potrzeby wyrabiał syn Stanisław. W latach 70. mieszkali tu różni lokatorzy, a aparatura (m.in. stół masarski, kocioł) uległa rozproszeniu. Ciekawa jest również historia posesji- w 1945 r. na mocy dekretu Bieruta z 770 m aż 330 zabrano pod rozbudowę ulicy Radzymińskiej, zrealizowaną… dopiero po ponad 30 latach. Plac Werbanowskich, jak wszystkie zresztą place na tym odcinku Radzymińskiej, rozpoczynał się więc w miejscu wschodniej jezdni obecnej arterii. Przed 1935-39 r. mniej więcej po śladzie trawnika i jezdni bocznej od Łodygowej po Lewinowską przebiegał ok. 4 m szerokości rów wypełniony wodą, granica dóbr Lewinów. Z czasem zwężono go i zasypano w wyniku zabudowywania parceli. Przy torach kolejki i Radzymińskiej, opierając się tyłem o ten rów na filarach, stała drewniana budka „firmowa” z wędlinami Werbanowskiego.

   Wspomniana lodownia w czasie działań wojennych w 1939 i 1944 r. służyła okolicznym mieszkańcom jako schron przeciwlotniczy. Podczas ostrzału, mimo grubego stropu, bokiem wpadł tu odłamek bomby, tracąc impet… w  zgromadzonej przez uciekinierów pościeli. Niestety, ranił panią Banaś oraz trzymane przez nią dziecko. Inne niebezpieczeństwa wiązały się z godziną policyjną. Zaciszanie unikali patrolowanego traktu Szosy Radzymińskiej, komunikując się… przez systemy dziur w ogrodzeniach podwórek.

Kiosk Papierzyńskiej

(wpis z 5.IX.2015)

stan z końca 2006 r.

   Kiosk-budka-sklepik-warzywniak, prowadzony „od zawsze” przez panią Papierzyńską na Jórskiego róg Fantazyjnej przynajmniej do końca lat 80. XX w. był charakterystycznym elementem Targówka Osiedla i zarazem ważnym punktem handlowym, dzielnie opierającym się konkurencji przeciwległego WSS-u. Nawet jeśli nie mieszkało się w tej okolicy, to wpadało tu przy okazji odwiedzin biblioteki na Gilarskiej, przychodni czy fryzjera. Asortyment był bogaty, w pamięć zapadła zwłaszcza oranżada kapslowana porcelanowymi zamknięciami na drucie, cukierki groszki, rogaliki, pieczywo (bez chemii jak obecnie), masło na wagę, jabłka i „suche lody”. Właścicielka była kulturalną i uprzejmą kobietą. Pod koniec działalności trudy handlu dźwigała na swoich barkach samotnie, bo przeżyła ponoć i męża i syna. 

   Pozwolenie na wzniesienie „budki tymczasowej drewnianej” Urząd Gminy Bródno wydał w 1936 r. I jak tu nie przyznać racji staremu porzekadłu, że prowizorki są u nas wieczne? Zwróćmy uwagę na sposób, w jaki budkę wykonano. Zwłaszcza na przycięte deseczki pod okapem i schludne malowanie. To nie byle plastykowy pawilon czy szczęka, jakimi straszą nas targówkowskie bazary, ale estetyczna konstrukcja. Budka, choć zamknięta na sztaby, nawet dziś budzi zaciekawienie pasażerów autobusów a u wielu Zaciszan wspomnienia.

  Stojący na tej samej posesji murowany dom Franciszka Gorzkowskiegopochodzi z lat 30. XX w. Na bocznej ścianie kamieniczki dostrzegamy liczne ślady po kulach lub pociskach z czasów II wojny.

Archiwum m.st. Warszawy

Willa ELKANÓWKA. Wytwórnia pasty i atramentu „Kostek” Lipowskiego

(wpis z 1.IX.2015)

img_8807 elkanowka

Konstanty Lipowski                  „Elkanówka”  w 2013 r. (Mapy.google)

Książka teleadresowa Warszawy z 1935 r., podobnie jak książki z 1938, 1940 i 1942, wzmiankuje wytwórnię atramentu „Kostek” w Zaciszu przy ul. Piłsudskiego róg Chemicznej (tel. 10-14-45), należącą do Konstantego Lipowskiego.  Obecnie jest to posesja z pięknym ogrodem przy Młodzieńczej róg Łukasiewicza, sąsiadująca z kwiaciarnią. Stojący wzdłuż ulicy dom wzniesiono w 1949 r., na jego tyłach od czasów przedwojennych istniał dom drewniany. Parceli nadano oryginalną nazwę- Elkanówka. Zakład Lipowskiego znajdował się w rogu działki, w miejscu dzisiejszego garażu, wzdłuż granicy z obecną kwiaciarnią. Zakład  posiadał własny wóz, służący do rozwożenia wyrobów. Sprzedawano je m.in. we własnym sklepiku przy ul. Bródnowskiej na Pradze. Konstanty zmarł w 1945 r., rodzina nie kontynuowała produkcji, zwłaszcza, że nie odziedziczono żadnych  receptur produkcyjnych.

   Do rodziny Lipowskich należały trzy posesje wzdłuż Łukasiewicza- w 1935 r. Marian i Helena nabyli od dziedzica Jórskiego działkę nr 249 (nr 19), wystawiając tam drewniany dom, obok zamieszkał Tadeusz Lipowski.

img_7776a

Archiwum m.st. Warszawy- pozwolenie budowlane podpisane przez Jórskiego

 „KOSTEK” – Zacisze, Piłsudskiego, Tel. 10-14-45 (atrament)- 1935 r.

„Kostek”, wł. Lipowski Konstanty, wytw. atramentu, Zacisze — Piłsudskiego r. Chemicznej (1939/1940 Warsaw (City + Suburbs) Telephone Directory + (Small) Trade Directory: 1938-39.

  919 21 Lipowski K., Kostek, Tinteufbr., Zacisze, Pilsudskistr.- książka telefoniczna Generalnego Gubernatorstwa: rok 1942.

   O fabryczkę toczono boje podczas obrony Warszawy w 1939 r. Wzmianka o tym fakcie wiąże się z historią zabicia hitlerowskiego generała von Fritscha w dniu 22 IX:  „[…] Działania niemieckie w tym rejonie wspierał m.in. 12 pułk artylerii meklemburskiej. 21 września wrogowi udało się zająć fabryczkę atramentu leżącą na przedpolu polskich pozycji, co umożliwiło Niemcom dalsze ataki na folwark Zacisze. Odcinka tego bronił polski batalion 41 pułku strzelców suwalskich. Jego dowódca, mjr Kazimierz Buncler, polecił por. Janowi Borkowskiemu, aby na czele dwu plutonów odbił teren fabyczki. Polska akcja zaczepna ruszyła rano 22 września. Zanim jednak ruszyły polskie tyraliery, niemiecki ciężki karabin maszynowy znajdujący się na fermie drobiarskiej(okolice Kondratowicza i zachodni skraj lasu) otworzył ogień, paraliżując natarcie por. Borkowskiego. Odpowiedział mu ogniem polski cekaem, miał on jednak niewłaściwie nastawiony celownik, tak, że pociski nie trafiały wroga. Por. Borkowski sam dobiegł do karabinu maszynowego, przestawił celownik i jedną seria opanował sytuację. W czasie, gdy odbywał się tam pojedynek dwu karabinów maszynowych, przed folwark [Lewinów, ul. Łodygowa] wyszło 3 oficerów niemieckich – dwóch w hełmach i jeden w charakterystycznej siodłatej czapce. Obserwowali oni pojedynek karabinów maszynowych. Początkowo byli przekonani, że polski ckm został obezwładniony. Wyciągnęli więc mapy i trzymając je porównywali z sytuacja w terenie. Por. Borkowski, który nadal był przy ckm [ul. Bukowiecka] widział to doskonale. Oddał, więc krótką serię do owych 3 oficerów. Oficerowie niemieccy padli na ziemię jak zdmuchnięci. Po chwili Niemcy przenieśli oficera w czapce do tyłu. Widząc wyraźne zamieszanie po stronie wroga, por. Borkowski poderwał swe plutony do uderzenia i w krótkim szturmie zdobył fabryczkę atramentu. Oficerem w czapce zastrzelonym przez por. Borkowskiego był najprawdopodobniej generał pułkownik von Fritsch, najstarszy rangą oficer w armii niemieckiej (L. Wysznacki, Warszawa zbrojna 1794-1918, 1939-1945, KAW 1979).

   Obok „Kostka” znajdowała się fabryka „Ossa”- czytaj TU.

Wille Olszynówka i Kłosówka

(wpis z 28.VIII.2015)

   Willa Olszynówka w Alei Jórskiego (pierwsza z prawej), wyróżniająca się facjatą na poddaszu, w centralnej części frontu, powstała w 1938 r. Zapewne przed jak również po wojnie jej właścicielem był pan Winiarski, prowadzący w budynku sklep spożywczy. W pamięci klientów- wtedy dzieciaków, a dziś statecznych obywateli, mieszkających często z dala od Targówka-Osiedla- przetrwała oranżada, ciastka i różnej wielkości czerwone lizaki. Wchodzący do sklepu potrącali drzwiami metalowy dzwonek. Sam pan Winiarski wspominany jest jako przyjemny człowiek z dużymi wąsami. W latach 60. lub 70. właściciel zaprzestał działalności (zapewne na wskutek problemów z urzędami lub państwową konkurencją WSS) i sprzedał dom dwóm rodzinom.

  Widoczny na zdjęciu piętrowy budynek po lewej stronie Olszynówki to dawna, parterowa willa Kłosówka, należąca do Kazimierza, Wacława i Stefana Rytel, pochodząca z lat 30. XX w.

img_8845

Ulica Koniczynowa- zachód słońca po pierwszym od tygodni deszczu (25.08).

img_8843

Tęcza po pierwszej od tygodni, dwugodzinnej ulewie, na osi ul. Spytka z Melsztyna.

Młodzieńcza 1959? (1963?)r.- foto wspomnienie

(wpis z 18.VIII.2015)

1963? r.

2015 r.

    Ulica Młodzieńcza na wysokości numeru 23 w kierunku Bródna. Ulica, wytyczona na pustkowiu w latach 80. XIX w. jako droga rokadowa (łącząca forty), biegnie po wyraźnym nasypie. Widzimy archaiczne oświetlenie w postaci lamp bezpośrednio zawieszonych na drucie. Po lewej na pierwszym planie nieistniejący domek pod nr 23, dalej piętrowy dom nr 25 (dziś salon kosmetyczny „U Hajdi”). Wielkie drzewo rośnie gdzieś przy Korzystnej. Po prawej stronie na pierwszym planie dom nr 22 (nie zmienił do dziś wyglądu), dalej- za wlotem Zastępowej- dom Polakiewicza nr 24 (obecnie bez ganku, dobudowane piętro). Niższe drzewo to rosnąca tam do dziś dorodna olcha. W głębi widzimy dom nr 28 (za słupem), następnie jasny bliźniak 32/30, za nim nr 34. Na końcu jasny budynek nr 36 (naprzeciw dzisiejszej kwiaciarni). Niewidoczny jest drewniak Stempnowskich (nr 40). Rowy „odparowalne” po tej stronie Młodzieńczej zostały zasypane (w efekcie tworzy się tu małe jeziorko), płyty chodnikowe  mają się dobrze…

Na zdjęciu od prawej: pani Zofia Zawadzka, pan Stanisław Zawadzki, pani Zofia-córka. Państwo Zawadzcy prowadzili przez pół wieku znany wszystkim Zaciszanom sklep warzywny przy Młodzieńczej 3a- o czym szerzej wkrótce. 

1963? r.

2015 r.

  Państwo Zawadzcy idą Młodzieńczą od  strony Bródna do wylotu ul. Łukasiewicza. Po lewej istniejący w niezmienionym kształcie dom nr 39, za nim- pusta parcela po Gepnerówce („Fabryczne”). Po prawej fragmentu domu Sobierajów przed Bystrą (nr 42) i młode topole wzdłuż Kanału Zaciszańskiego. Młodzieńcza wybiega dalej w szczere pole- rzuca się w oczy brak widocznego na zdjęciu poniżej Lasu Bródnowskiego, zamykającego zieloną ścianą perspektywę ulicy. Nikomu nie śni się jeszcze o przystanku autobusowym- linię 119 przedłużono do pętli na Codziennej dopiero w 1969 r.

   Zdjęcie z 2015 r. o kadrze szerszym niż archiwalne- mniej więcej do znaku drogowego między słupem a tabliczką uliczną MSI. Słup stracił jedną nogę, rów zasypano.

Po 1959 r. ?

2015 r.

(szersza perspektywa)

  Pani stoi na mostku nad Kanałem Zaciszańskim w ciągu ulic Młodzieńcza-Kondratowicza. Charakterystyczne betonowe słupki, pomalowane na czerwono- żółto, z metalowymi poprzecznymi barierkami zdemontowano w latach 90. Po lewej w głębi ul. Bystrej istniejący do dziś piętrowy dom nr 4 (Wojciechowiczów). Po prawej zrujnowany dziś garaż, otoczony niegdyś wysokim kolorowym płotem oraz dwuspadowy dach domu Sobierajów (nr 42). Obecnie wznosi się tu niewykończony pawilon oraz piętrowy dom. Młode topole wycięto już jako olbrzymki w 2014 r.

    Zdjęcia pochodzą z archiwum rodzinnego państwa Zawadzkich.